czwartek, 2 lutego 2012

Jak zdobyłem zimą Mont Blanc

Jak zdobyłem zimą Mont Blanc

Autorem artykułu jest Guliwer



Jeżeli chcesz prześledzić jak osoby bez doświadczenia w zimowych wędrówkach wysokogórskich zdobywają najwyższy szczyt Europy i Alp czyli Mont Blanc czytaj dalej.

Dzień 1 Podróż (02.03.2011)

Wyjazd zaplanowany na godzinę 03.30 :), gdzie Robert miał po mnie przyjechać pod blok. Nasz dyliżans to fiat multipla.

Spać jakoś nie mogłem, więc oglądałem sobie film “Mroźne Piekło”, tytuł wydał mi się ciekawy i nawiązujący do zimna jakie mogę przeżyć :) Ponieważ to było na serwisie filmów on line, wyłączył się po kilkudziesięciu minutach i postanowiłem chociaż poleżeć sobie z zamkniętymi oczyma.

Wstać miałem o 3, ale jakoś wstałem o 2.45 :) (Nerwy czy podniecenie ? ). Zrobiłem sobie kanapki na drogę i coś tam przekąsiłem.

Po trzeciej jakoś Robert zadzwonił że będzie później, bo coś tam się obsunęło. Ok. leżę zatem dalej, próbuje oglądać dalej film (o mroźnym piekle, gdzie członkowie wyprawy zaczynają ginąć ) :) hmm :)

Wreszcie telefon, że już jest pod blokiem super, podnoszę moją wesołą pokutkę (plecak) kurde, ciężko go podnieść dwoma rękoma. Hmm, myślę sobie….

Jedziemy, jeszcze po drodze zajedziemy do jednego gościa co pożyczy nam mapę (też był rok temu na MB w marcu). Chłopak mieszkał na wsi (nie pamiętam jakiej), ale bardzo miły, ponieważ zimno było (o tak wczesnej porze) i my również rwaliśmy się do podróży, podziękowaliśmy mu. Robert obiecał w drodze powrotnej przywieść mu mapę z powrotem.

Jedziemy dalej :) kolejny przystanek to Poznań skąd mieliśmy zabrać Marcina. Nawigacja poprowadziła nas pod akademik, z którego same dziewczyny wychodziły. Hmm myślę sobie miło będzie poczekać na chłopaka w takim towarzystwie :). Akademik Marcina był za boiskiem i nie mogliśmy tam podjechać. Nagle widzę postać w oddali w długich włosach z plecakami dwoma, pytam się do Roberta to w końcu dziewczyna z nami jedzie? :) Oczywiście żarcik sytuacyjny. Marcin bardzo sympatyczny chłopak, z ogromną wiedzą o świecie i wieloma pasjami. Nadal nie wiem co studiował, coś z historią ale dziwnie się to nazywało. Przez całą drogę spał albo czytał książki. Ponieważ jedna była o jakichś Arabach, zacząłem nazywać go Bin Laden. Co jednak mu za bardzo nie odpowiadało i zaczął w późniejszym czasie ignorować ten zwrot więc zaniechałem takiego zwracania się do niego.

Postój nasz, został zaplanowany w Niemczech, gdzie udało mi się zorganizować nocleg u Cioci Zosi. Przyjęła nas po królewsku. Super jedzenie, nawet skosztowaliśmy niemieckiego piwa. Ciociu jeszcze raz bardzo dziękuję :) Przyjechała również na chwilę moja siostra cioteczna Sarha, której dawno dawno nie widziałem, nie wiem ile, ale ponad 18 lat to na pewno. Okazała się bardzo sympatyczna oraz po dowiedzeniu się, że jej chłopak jest kibicem, zaprosiłem ich na odwiedzenie Polski w czasie Euro 2012. Oprócz tego żartowaliśmy, że w Warszawie mamy 3 stadiony do zwiedzania więc na pewno nie będą się nudzić.

Do dyspozycji mieliśmy dwa pokoje, ponieważ Marcin i Robert mieli spać razem w namiocie postanowiłem, aby spali na jednym łóżku razem. Jednak później zapadła decyzja, że skoro Robert prowadzi, niech śpi na oddzielnym łóżku. Noc minęła bardzo szybko.

Przemyślenia:
Plecak dopiero jest ciężki, kiedy nie można go podnieść dwoma rękoma. Taki właśnie ja miałem plecak.

---

Jeżeli interesuję Cię proces przygotowań do tej wyprawy oraz obejrzenie zdjęć zapraszam na mojego bloga http://guliwer-mont-blanc.pl


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz